Gra na przewagi to jedna z tych mechanik, którą osobiście bardzo lubię. Powód jest bardzo prosty – zazwyczaj takie planszówki wymagają podejmowania konkretnych decyzji, które w zasadniczy sposób wpływają na końcowy rezultat. W takich planszówkach gracze muszą też decydować jaką drogą podążać i nie może to być ciągle ta sama ścieżka, bo rozkład kart jest zawsze różny. To wszystko sprawia, że trzeba elastycznie podchodzić do swojej strategii. Właśnie dziś mam okazję przetestować taką grę, a wszystko za sprawą polskiego wydania hitowej karcianki sprzed lat o tajemniczym tytule „Gejsze”.
W niewielkim i bardzo podręcznym pudełku znajdziemy:
– 21 kart prezentów
– 7 płytek Gejsz
– 7 żetonów przychylności
– 8 znaczników akcji
– instrukcję
Całość wygląda bardzo niepozornie, aż ciśnie się na usta pytanie, czy da się stworzyć sensowną grę opartą na 21 kartach i kilku płytkach. Co do wykonania, to grafiki na kartach są bardzo klimatyczne i dobrze oddają ducha kraju kwitnącej wiśni. Trzeba sobie jednak uczciwie powiedzieć, że cała tematyka i ta japońska oprawa są tylko dodatkiem. Albo może powiem inaczej – temat tej gry mógłby być dowolnie inny, a i tak sens rozgrywki byłby zachowany, więc to nie jest tak że gra przeniesie nas myślami na inny kontynent. Sprawdźmy zatem jak całość spisuje się w praktyce.
Na środku stołu wykładamy siedem płytek gejsz. Każda z nich ma swój kolor i przypisaną wartość od 2 do 5 punktów. W trakcie gry będziemy walczyć o wpływy japońskich dam, ofiarując każdej z nich swoje dary. Aby wygrać całą grę trzeba będzie albo zyskać sympatię czterech dowolnych gejsz, albo też zyskać przewagę w gejszach, których łączna liczba punktów wynosi minimum 11. Jak te przewagi będziemy osiągać?
Każdy gracz dostaje do ręki sześć kart, które symbolizują dary składane damom. Karty mają dokładnie ten sam kolor i numer jaki znalazł się na kartach z gejszami. Ta cyfra symbolizuje nie tylko wartość punktową, ale także informuje nas ile kart danego koloru znajduje się w talii. Tłumacząc to bardzo dosadnie – różowa gejsza z „piątką” da nam 5 punktów, o ile damy jej więcej darów niż da nasz rywal. Skoro w talii jest pięć różowych kart, to wykładając trzy różowe dary na pewno osiągniemy przewagę w tym kolorze (bo rywal wyłoży wtedy maksymalnie dwie sztuki).
Karty z ręki wykładamy używając jednej z czterech dostępnych akcji. I co istotne, każdą akcję wykonamy tylko raz! Do wyboru mamy:
1. Sekret – gracz bierze jedną z kart posiadanych w ręce i kładzie ją zakrytą przed sobą. Zawartość tej karty (czyli to jaki dar się tam znajduje) zostanie odkryta dopiero na koniec gry.
2. Eliminacja – gracz musi wyrzucić z gry dwie wybrane przez siebie karty, które trzyma w ręce.
3. Kompromis – spośród kart trzymanych w ręce gracz wykłada na środek trzy karty prezentów. W tym momencie przeciwnik wybiera sobie jeden z tych trzech prezentów i dokłada go do danej gejszy. Pozostałe dwa dary dokładamy na swoją stronę.
4. Podwójny podarunek – wygląda dość podobnie jak „Kompromis”, z tym że tutaj wykładamy cztery karty połączone ze sobą w pary i teraz nasz przeciwnik musi sobie wybrać jedną parę, a druga (ta niewybrana) trafi na naszą stronę.
Naszą rękę przed każdą akcją uzupełniamy dociągając jedną kartę. Kluczowe w tym wszystkim wydaje się więc dobranie odpowiedniej kolejności aktywowania ruchów, zwłaszcza że z każdą kolejną turą zdobywamy de facto nowe informacje. Wykorzystane akcje oznaczamy odwróceniem żetonu, więc nie ma obaw, że nie będziemy pamiętać co jeszcze musimy zrobić. Zwróciłbym też uwagę na to jakie to są akcje. Jedne wprowadzają dużą dozę tajemniczości (przeciwnik nie wie co wyrzuciliśmy, nie wie co zachowaliśmy sobie w sekrecie), a inne wzmagają interakcję (musimy się przecież dzielić tymi kartami z rywalem i co gorsza – to on wybiera pierwszy). Po wykonaniu czterech akcji gra się kończy, a my przystępujemy do sprawdzania kto ma przewagę u każdej z tytułowych gejsz.
Jeśli po zakończeniu gry dany gracz ma przewagę w darach w danym kolorze, to przesuwa znacznik/żeton na swoją stronę, co symbolizuje że uzyskał on przychylność danej gejszy. Remis w podarunkach nie zmienia niczego i wtedy żeton pozostaje na środku karty. Zwycięstwo zapewni albo kontrolowanie czterech gejsz, albo kontrolowanie gejsz o wartości 11 punktów. I nie jest to wbrew pozorom łatwe zadanie, dlatego często potrzebne będzie rozegranie drugiej czy trzeciej partii. I tu ważna uwaga, bo do kolejnej partii przystępujemy z przewagami, które uzyskaliśmy przed chwilą. W praktyce oznaczać to będzie to, że jeśli mamy przewagę przykładowo w różowych gejszach, to do zachowania tej przewagi wystarczy nam już remis w różowych darach w kolejnej partii. Tak oto doprowadzimy w końcu do sytuacji, w której któryś z graczy ostatecznie przeciągnie linę na swoją stronę i wygra całą rywalizację.
Opis wrażeń zacznę od mechaniki „czterech akcji”. Zaskoczyło mnie to, jak dobrze ta nietypowa mechanika sprawdza się w rzeczywistości. Można to przyrównać do sytuacji z niektórych gier komputerowych (np. Wormsy) w których mamy cztery bronie po jednej sztuce i każdej z nich musimy użyć najbardziej optymalnie jak się tylko da. Co więcej, te nasze akcje są sprytnie powiązane z zachowaniem rywala. Weźmy przykładowo akcję w której wykładamy z ręki na stół dwie pary kart. Przypomnę, że jedną parę weźmie przeciwnik, a jedną my. Zazwyczaj jest tak, że któraś z tych par z różnych przyczyn pasuje nam bardziej, ale to rywal wybiera pierwszy. No i tu się zaczyna cała magia. Jak go podpuścić, żeby zostawił dla nas to co chcemy? Jak podłożymy mu ciekawe karty, to może się okazać, że przejmie on przewagę nad jakąś istotną gejszą. Może więc zastosować jakiś blef? A może warto zagrać asekurancko i rozbić te karty w taki sposób, by w każdej parze znalazło się dla nas coś ciekawego? Ileż tu jest kombinowania i jak fajne są te analizy, które dzieją się w naszych głowach. Świetna sprawa, naprawdę to jest coś, co jest esencją tej gry.
Podoba mi się też, że mamy mocne poczucie tego, że końcowy wynik jest wypadkową naszych decyzji. Dlaczego o tym mówię? Pewnie wielu z Was grając w różne karcianki miało takie wrażenie, że gramy i gramy, coś się dzieje, ale siłą rzeczy ktoś ma w ręce te karty lepsze, komuś w danej sytuacji dopisze szczęście i niewiele z tym można zrobić jak karta nam nie podejdzie. Tutaj takiego poczucia nie mamy, nawet ciężko mi stwierdzić które karty są lepsze lub gorsze. Tak teoretycznie i podświadomie wydaje się nam, że „piątki” są lepsze. Ale czy na pewno? Trudno w „piątkach” uzyskać przewagę i w zasadzie rzadko jest tak, że jesteśmy pewni utrzymania tej przewagi, o ile nie wyłożymy trzech kart. Ale tu znowu – wyłożyć trzy takie karty nie jest prostym zadaniem, nie zrobimy tego w jednej akcji, może być więc ciężko. No to może „dwójki” są super? No też tak średnio, bo jak wyłożymy jedną „dwójkę” to musimy albo doprowadzić do tego by druga „dwójka” została odrzucona, albo musimy ją jakoś zgarnąć i tym samym mieć komplet najniższych kart. Każda droga dojścia do zwycięstwa ma więc swoje wady i zalety, które ciężko obiektywnie „wycenić”. To też sprawia, że finalne wyniki są dosłownie na styk. Często o końcowym sukcesie i porażce zadecyduje jedna karta i jedno konkretne zachowanie w danej akcji.
Przez to, że rywalizacja jest bardzo wyrównana to często rozgrywka nie ograniczy się do jednej partii. Zdarzają się sytuacje, że nikt z graczy nie osiągnie kontroli nad czterema gejszami lub nikt nie zdobędzie 11 punktów. I tu ponownie mamy ciekawy aspekt mechaniki, bowiem żetony z zaznaczonymi przewagami przechodzą na drugą rundę i tym samym by utrzymać kontrolę nad daną gejszą wystarczy nam już w danej parze tylko remis. To sprawia, że druga runda (czyli taka dogrywka) jest chyba jeszcze bardziej emocjonująca, bowiem gracze swoje taktyki zazwyczaj opierać będą na tym by „odbić” kluczową z ich punktu widzenia gejszę. Wzrasta tym samym interakcja i ogólna zabawa przy stole, ale wzrasta też… czas rozgrywki. No i to jest chyba ta jedna jedyna rzecz, do której można byłoby się przyczepić. Gra jest mocno nierówna jeśli chodzi o to ile czasu pochłonie nam wyłonienie zwycięzcy. Czasem wystarczy jedna partia, 5 minut i mamy koniec. Czasem tych partii trzeba rozegrać więcej i wtedy gra wydłuża się do np. 20 minut.
Losowość – nie czuję tego, by gra była losowa, bo nawet ciężko powiedzieć jaki początkowy układ kart jest lepszy.
Złożoność – zasady gry są proste, nawet elementów/kart w tej grze jest niewiele, ale gra sama nie jest tak banalna jakby się mogło wydawać.
Interakcja – niemal cała gra jest jedną wielką interakcją. Nie dość, że jest tu bardzo mocna rywalizacja jeden na jednego, to jeszcze część akcji opiera się na tym, że rywal decyduje jak zostaną podzielone wyłożone przez nas karty.
Mechanika – chyba najmocniejsza strona tej gry, bo to ona czyni tę małą grę genialną.
Wykonanie – solidne karty, ładne grafiki, ogólnie wszystko jest tutaj w jak największym porządku.
Siłą rzeczy target tej gry jest ograniczony do osób, które szukają małej karcianki dla dwóch graczy. Nie mniej jednak powiedzmy sobie czym się Gejsze wyróżniają na tle innych gier tego typu. Myślę, że to będzie dobra pozycja dla osób, które szukają gry w której mogą wykazać się sprytem, strategią, może nawet ryzykiem i jednocześnie oczekują od planszówek/karcianek dużej dozy interakcji między graczami.
Geniusz tkwi w prostocie! Tak właśnie wypada podsumować Gejsze, czyli małą grę, która daje potężne możliwości. Powiedziałbym nawet, że w tej niewielkiej karciance zmieściło się więcej „mięsa” niż w niejednej dużej grze planszowej. Jest tu dużo planowania i przyjemnego kombinowania, a mimo wszystko gra jest prosta zarówno w swoich zasadach. to wszystko otrzymujemy w ramach rywalizacji, która trwa dosłownie kilka minut. Kluczem do sukcesu okazała się mechanika, która opiera się na tym, że karty wędrują między graczami, a my za pomocą naszych czterech różnorodnych akcji musimy pozyskiwać takie komplety, by na koniec uzbierać wymagają liczbę przewag lub punktów. Swoją drogą to też jest ciekawe, że mamy tu dwie drogi do zwycięstwa, które bardzo dobrze się balansują, co z kolei sprawia iż trudno jednoznacznie ocenić które karty są obiektywnie lepsze. Niby lepsze powinny być „czwórki i piątki”, ale w tych mniejszych wartościach łatwiej jest osiągnąć przewagę i tym samym przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę uzyskując przychylność czterech gejsz. Jak widzicie jest w tej grze cała masa smaczków i niuansów, a najlepszą rekomendacją tej gry niech będzie często padający zwrot: „zagrajmy jeszcze raz”.
Gejsze – Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Liczba graczy: Gra dla 2 osób
Wiek: Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 10 roku życia
Czas gry: ok. 20 minut
Egzemplarz gry do recenzji przesłało Wydawnictwo Nasza Księgarnia