Gry ze zwrotem „szalone” są zawsze mile widziane na Szalonych Liczbach, to wiadoma sprawa. Ale dobrze jest, kiedy szaleństwo wypływające z tytułu przenosi się także na samą grę, bo co nam byłoby po tytule, kiedy gra byłaby nudna. No więc już teraz mogę powiedzieć, że w przypadku dzisiejszej recenzji warunek szaleństwa jest spełniony w 120%. Czas na Szalone Zegarki!
W pudełku średniej wielkości znajdziemy:
– 63 karty z zegarami
– 42 karty z regułami Co? i Kiedy?
– żeton zegara centralnego
– kartę podręcznej pomocy
– instrukcję
Zatrzymam się na tym co najważniejsze w tej grze, czyli kartach. Bardzo mi się podoba kolorystyka i graficzna oprawa całej gry, ale na największy plus wykonania zaliczyłbym to, że… grafik myślał jak projektował! Czasem w różnych grach zdarza się, że jeden czy dwóch graczy widzi coś lepiej, a inni mając coś odwróconego widzą gorzej. Tutaj na karcie z zegarami mamy odpowiednio obrócone wartości w taki sposób, by każdy widział dokładnie jaka jest godzina. Mała rzecz, ktoś może nawet by powiedział że banalna, ale zaraz dowiecie się, że tak prosta sprawa jest naprawdę ważna.
Przygotowanie do rozgrywki jest chyba najmniej szaloną czynnością, bowiem tutaj rozdajemy każdemu graczowi stos kilku kart zegarów (ich ilość zależy od liczby graczy), a na środku stołu kładziemy żeton zegara centralnego. Gdzieś obok kładziemy jeszcze karty „Co?” i „Kiedy?”, choć akurat w pierwszej rundzie nam się nie przydadzą. Teraz możemy zacząć szaloną zabawę.
Rozpoczynamy bardzo niewinnie, bowiem każdy gracz odkrywa kartę którą ma na wierzchu swojego stosu mówiąc przy okazji po kolei godzinę – od pierwszej do dwunastej i tak w kółko. Czyli pierwszy gracz wykłada kartę i mówi „pierwsza godzina”, drugi wykłada swoją kartę i mówi „druga godzina, następny wykłada swoją i mówi „trzecia godzina” itd. Karty wykładamy przed sobą, tak aby wszyscy widzieli co się dzieje na stole.
Pierwsze szaleństwo związane jest z dwiema regułami czasu:
1. Jeśli gracz mówiąc swoją godzinę na głos trafi idealnie na godzinę, którą właśnie odkrył, to wszyscy muszą jak najszybciej uderzyć w żeton zegara centralnego. Ten kto zrobi to jako ostatni zgarnia odkryte wcześniej karty pozostałych graczy.
2. Jeśli pojawi się się karta z wehikułem czasu (patrz zdjęcie poniżej), to nagle musimy odliczać od tyłu, czyli „siódma godzina”, „szósta godzina” itd.
Przy każdej pomyłce (np. niezastosowaniu się do zasady, niepotrzebnym uderzeniu zegara centralnego, złym wymówieniu godziny itd.) gracz za karę zgarnia odkryte przez graczy karty i wkłada do swojego stosu maksymalnie pięć z nich.
Kiedy któryś z graczy odkryje ostatnią kartę ze swojego stosu następuje zakończenie rundy pierwszej. Teraz zwycięzca tej rundy wybiera ze stosu kart Co? i Kiedy? dodatkową regułę, która będzie obowiązywała w drugiej i kolejnych rundach. Przykładowo może to być zmiana kolejności o godzinie 9:00, konieczność powtórzenia godziny, która była przed chwilą itd. Gracze na początku rundy otrzymują nowy komplet zegarów, zwycięzca rundy może odkryć już jedną kartę (jako bonus za zwycięstwo) i gramy identycznie jak w rundzie pierwszej, z tą różnicą że obowiązują nas już dwie podstawowe zasady i jedna dodatkowa. Analogicznie będzie się działo w trzeciej i czwartej rundzie (to oznacza, że w czwartej rundzie będzie aż pięć bardzo różnych zasad do zapamiętania!).
Czy celem gry jest wygranie jak największej liczby rund? Ha! Taka zasada na pewno obowiązywałaby w 95% gier. No to może wygra ten gracz, który jakoś uzbierałby najmniej kart czy coś takiego? Nic z tych rzeczy. Wygra ten, kto wygra ostatnią rundę. Koniec kropka. Możesz być największym przegrańcem przez trzy rundy, ale jak wygrasz ostatnią to jesteś zwycięzcą!
Pewnie teraz wielu z Was sobie myśli – „Ale jak to? Przecież to jest głupie. Po co więc grać cztery rundy? Nie można zagrać od razu jednej z większą liczbą tych zasad?”. Takie pytanie słyszałem parę razy i parę razy udowowdniłem, że wtedy gra nie miałaby sensu. To trochę tak jak rozgrzewka przed meczem piłki nożnej – niektórzy myślą, że przez rozgrzewkę człowiek się tylko zmęczy, ale pozostali dobrze wiedzą, że bez rozgrzewki nie da się dobrze rozegrać spotkania. Podobnie jest tutaj. Zasady które obowiązują przy stole są tak szalone, że naprawdę trzeba uczyć się ich stopniowo, tak aby być w pełni gotowym do finałowego rozdania. Poza tym pamiętajmy, że zwycięzcy rund mają tam jakiś mały bonus za swoje zwycięstwo. Gdybyśmy grali na liczbę zwycięstw w rundach, to już po drugiej rundzie mogłoby się okazać że ktoś ma dwa punkty i że nikt go nie ma szans dogonić – dopiero wtedy byłoby to głupie. Jeśli jednak nie jesteście przekonani, że warto rozgrywać aż cztery rundy, to Autor gry proponuje Wam krótszy wariant składający się tylko z trzech rund.
Jeśli już więc omówiliśmy sobie sens tej gry, to przejdźmy do opisu samej rozgrywki – a ta jest naprawdę bardzo szalona. Szansa na trafienie swojej godziny (co wymusza błyskawiczne uderzenie w żeton centralny) jest dość niewielka, więc gra cały czas trzyma w emocjach, bo w końcu ten upragniony moment musi nadejść. Wszyscy tylko wyczekują kiedy się to wszystko zsynchronizuje, kiedy uderzyć w zegar itd. Każde gapiostwo kończy się zgarnięciem kart, co oddala od nas wizję zwycięstwa. Dodatkowo co rundę dochodzą nowe reguły, których trzeba przestrzegać by nie dostać kary, a łatwe to nie jest, bo nowe reguły potrafią sporo namieszać.
Jakby tego było mało, to Autor gry proponuje nam kilka modyfikacji, które jeszcze bardziej zwiększą nam szaloność tej gry. W talii jest kilka kart, które pozwalają graczom na samodzielne wymyślanie reguł, więc w tym momencie ograniczać nas już będzie w zasadzie tylko nasza wyobraźnia. Pojawiają się także warianty rozgrywki z wyproszeniem jednego z graczy po to, aby przyszedł w następnej rundzie i stosował się do zasady, której nie zna! To oznacza, że oprócz tego całego zamieszania towarzyszącego grze dana osoba będzie musiała jeszcze wydedukować jaka zasada została przed chwilą dodana do gry. Absolutnie szalone! Gra jest bardzo podatna na wszelkie możliwości jej urozmaicania, więc oprócz ogólnych zasad opisanych w instrukcji możecie tworzyć własne prawa i zasady, które uznacie za fajne i stosowne.
Losowość – to nie jest taka losowość, o której mówimy zazwyczaj w tym dziale. Ona owszem występuje, ale nie determinuje tego kto wygra grę. Nie napiszę więc, że jej nie ma, ale śmiało mogę stwierdzić, że nie ma wpływu na grę.
Złożoność – zasady gry (nawet te które dochodzą w trakcie gry) są banalne, cały trik polega jedynie na tym, że wobec tak ogromnej rywalizacji na szybkość bardzo łatwo jest się pomylić. I o to w sumie tutaj chodzi – by być bezbłędnym i szybkim jednocześnie.
Interakcja – bardzo duża, choć znowu nie taka jaką się zazwyczaj spotyka w planszówkach. Tu interakcja związana jest bardziej z rywalizowaniem między sobą o to kto lepiej coś zapamięta, albo kto wykaże się lepszym refleksem.
Mechanika – choć na początku każdy z dystansem podchodzi do sposobu wyłaniania zwycięzcy, to już po pierwszej grze wszyscy czują, że tak po prostu ta gra musi wyglądać.
Wykonanie – tu bez większych zarzutów, karty są naprawdę ładne, całość jest estetyczna.
Szalone Zegarki to typowa gra imprezowa, w której liczy się nie tyle kto wygra, a przede wszystkim dobra zabawa. A ta jest przednia, bo śmiechem i innymi gwałtownymi reakcjami dajemy upust pozytywnym emocjom towarzyszącym w grze. Aż w sumie byłem zaskoczony, że tak banalna gra może tak wciągnąć graczy przy stole. Jeśli więc szukacie czegoś do pogrania ze znajomymi, albo czegoś na rozluźnienie atmosfery, to ta gra z pewnością wypełni swoje zadanie. Żeby być też uczciwym, to dodam że na pewno nie w każdym towarzystwie się ona sprawdzi – to nie jest ten typ gier, w który dobrze będą się bawić osoby, które się nie znają. To gra raczej dla tych, którzy się lubią, często spotykają i szukają czegoś z pozycji gier imprezowych.
Tytuł nie kłamie – Szalone Zegarki są naprawdę szalone. To jedna z najdziwniejszych gier jakie recenzowałem na Szalonych Liczbach. Nietypowe zasady gry, nietuzinkowy wybór zwycięzcy i ogromne emocje towarzyszące przestrzeganiu wszystkich reguł. I kto by pomyślał, że tak prosta gra na refleks i pamięć potrafi tak zaangażować zarówno młodszych jak i starszych. Powiedziałbym nawet, że to jedna z tych gier, gdzie nie tyle ważne jest zwycięstwo same w sobie, co po prostu dobra zabawa. W dodatku gra jest bardzo regrywalna i można do niej dodawać własne pomysły na modyfikacje, które jeszcze bardziej urozmaicą nam rozgrywkę. Fajnie, że mimo ogromnej ilości gier na rynku pojawia się coś innego i nietuzinkowego, a czy gra się spodoba i czy znajdzie swoich naśladowców to już zależy tylko i wyłącznie od Was.
Szalone Zegarki – Wydawnictwo 2 Pionki
Ilość graczy: Gra dla 4-7 osób
Wiek: Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 8 roku życia
Czas gry: ok. 30 minut
Egzemplarz gry do recenzji przesłało Wydawnictwo 2 Pionki