Jak to jest możliwe, że gra składająca się z kilkudziesięciu różnokolorowych kart z cyframi jest nagle objawieniem na rynku? I jak to jest możliwe, że zdobywa nominacje do najwyższych nagród m.in. za innowacyjność? Cóż może być innowacyjnego w cyfrach od 1-7 w siedmiu różnych kolorach? Na te pytania odpowie Wam nowość na polskim rynku – Red7!
Jak na typową karciankę przystało w pudełku znajdziemy… karty. Łącznie jest to 49 kart służących do gry (z numerami od 1 do 7 w siedmiu różnych kolorach) oraz 7 kart pomocniczych (z szybkim objaśnieniem zasad). Całość ułożona w artystycznym nieładzie wygląda mniej więcej tak:
Trzeba przyznać, że jak na karty z cyframi to graficznie wygląda to naprawdę ciekawie. No ale nie ma co ukrywać, że sedno zabawy tkwi w regułach…
Zacznijmy od wariantu podstawowego, w którym każdy gracz otrzymuje do ręki siedem kart. Przed każdym graczem kładziemy też jedną losową kartę, która będzie rozpoczynała jego paletę. To już prawie wszystko, bo jeszcze na środku stołu brakuje nam karty ze startową regułą, która mówi o tym, że wygrywa ten gracz, który ma najwyższą kartę na stole.
I co się teraz moi drodzy dzieje? Rozpoczyna gracz na lewo od tego, który ma najwyższą kartę, czyli krótko mówiąc – rozpoczyna gracz, który zgodnie z panującą regułą po prostu przegrywa (bo przypomnę, że naszym celem od którego zaczynamy grę jest to, aby mieć najwyższą kartę na stole). A my nie chcemy przegrywać! My musimy wygrywać. Cóż więc możemy począć? Mamy w sumie trzy możliwości:
1. Możemy ot tak po prostu wyłożyć przed siebie na swoją paletę kartę z wyższym numerem lub tym samym numerem, ale lepszym kolorem (ważność kolorów wskazuje nam karta pomocnicza). Wygrywamy? Tak, bo spełniamy regułę leżącą na środku stołu. Kolejka więc przechodzi na kolejnego gracza, który siłą rzeczy w tym momencie przegrywa i też będzie chciał zmienić ten stan.
2. Możemy też zmienić regułę, która wyłania zwycięzcę. Każdy kolor karty ma swoją własną regułę i tak oto nagle dzięki naszej zmianie reguł może wygrywać np. ten kto ma więcej kart parzystych, więcej kart poniżej 4 albo więcej kart w tym samym kolorze. Jeśli zmieniamy regułę to kładziemy taką kartę na środek stołu (tzw. tło) i teraz nasz rywal musi się martwić co zrobić by wygrywać.
3. Możemy też połączyć pkt. 1 i 2, to znaczy zagrać kartę na swoją paletę i jednocześnie też wyłożyć drugą kartę, która zmieni zwycięską zasadę. Trzeba mieć jednak na uwadze fakt, że w ten sposób pozbywamy się z ręki dwóch kart, a im mniej kart mamy, tym trudniej w kolejnych kolejkach o doprowadzenie do sytuacji w której wygrywamy.
No dobrze, a co się dzieje, kiedy układ kart na ręce i na stole nie pozwoli nam na wykonanie zwycięskiego ruchu? Zgodnie z naczelną zasadą gry „Wygrywasz albo odpadasz” taka osoba automatycznie odpada z gry. Zwycięzcą rywalizacji zostaje ten, kto jako ostatni zostanie na placu boju.
Wiem co sobie teraz myślicie – pewnie nie dowierzacie w jaki sposób ta gra działa. Tak na oko wydaje się, że jak karta źle podejdzie to przecież nie da się nic z tym zrobić. Uwierzcie mi, ale mnogość kombinacji jakie możemy wytworzyć zmieniając zasady na stole jest tak ogromna, że naprawdę da się wyjść nawet z beznadziejnych sytuacji. Ileż to razy myślałem sobie, że „nie no, to już jest na pewno mój ostatni ruch, już nic więcej nie zrobię”, po czym się okazywało że jeszcze trochę sobie pograliśmy, bo każdy znalazł jakąś ripostę na działania rywala. Red7 naprawdę działa, a na stole dzieją się nieprawdopodobne kombinacje i zwroty akcji. Każdy w swojej kolejce stara się doprowadzić do takiego obrotu spraw, by finalnie wygrywać. Ktoś jednak prędzej czy później skapituluje i dzięki temu wyłonimy zwycięzcę.
Ale to nie wszystko. Gra daje możliwość rozegrania jeszcze dwóch zaawansowanych wariantów. Pierwszy to gra na punkty, gdzie w zależności od liczby graczy musimy uzbierać 30-40 punktów. Punktami będą karty z naszej zwycięskiej palety, wchodzące w skład reguły która dała nam zwycięstwo. Ten wariant jest fajny, bo daje taki punkt odniesienia ile razy zagrać w tę grę no i długoterminowo pewnie też minimalizuje pewną losowość. Ale prawdziwą gratką, która nieźle potrafi namieszać jest drugi wariant zaawansowany, w którym wykorzystujemy specjalne ikonki zamieszczone na kartach 1, 3, 5 i 7.
I cóż te ikonki dobrego potrafią zdziałać? Jak widzicie na powyższym zdjęciu, będziemy jeszcze bardziej ingerować paletę i to nie tylko swoją, ale także przeciwnika. Pojawia się też opcja doboru karty kiedy wyrzucimy trójkę itd. Ten wariant daje przede wszystkim mnóstwo możliwości taktycznych, bo pozwala jeszcze bardziej wykombinować zwycięski ruch. Jest już nad czym główkować, zwłaszcza że autorzy gry sugerują nam dodanie jeszcze jednej zasady, dzięki której kładąc kartę na środek stołu możemy dobrać sobie jedną kartę do ręki w momencie, kiedy wykładana cyfra jest wyższa niż liczba kart, które mamy na swojej palecie. Te wszystkie zaawansowane warianty zadowolą chyba nawet największego planszówkowego geeka.
Losowość – szczęście się w tej grze na pewno przyda, bo np. czasem mając jakiś wybór może się okazać, że na dane zagranie rywal akurat nie miałby odpowiedzi. Jest więc w grze trochę przypadkowości, ale nie przesadzałbym też ze sformułowaniem że ktoś miał lepsze/gorsze karty, bo to naprawdę jest trudno ocenić co jest lepsze/gorsze.
Złożoność – jeśli chodzi o zasady, to sami sobie wybieramy poziom trudności – to na pewno na plus. A sama gra choć prosta, to daje niesamowitą liczbę możliwych kombinacji, że aż zaskakuje pod tym względem.
Interakcja – jest jej więcej w wariancie zaawansowanym, gdzie czasem będziemy nawet ingerować w paletę rywala. Tak poza tym, to interakcja opiera się w sumie na rywalizacji „ja albo Ty”.
Mechanika – działa bardzo dobrze i zaskakuje możliwością doprowadzenia do zwycięstwa nawet w najmniej oczekiwanym momencie. Można nawet powiedzieć, że ta mechanika ze zmianami zasad jest smaczkiem Red7.
Wykonanie – graficznie gra wygląda bardzo ładnie, pod względem jakości jest dość standardowo.
Powiedziałbym, że jest dla wszystkich i pewnie za bardzo bym się z rzeczywistością nie minął. Nie mniej jednak w tym dziale staram się nieco skonkretyzować jakąś grupę osób, do której kierowana jest gra, więc i tym razem spróbuję. Red7 jest przede wszystkim dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego i niezobowiązującego, ot tak do pogrania ze znajomymi kiedy mamy wolną chwilę. Gra jest elastyczna pod względem czasowym, bo możemy zagrać kilka rund pod rząd, a dodatkowo jest bardzo poręczna, dzięki temu sprawdzi się zarówno w podróży, jak i w przerwie między zajęciami. Pamiętajcie też, że gra ma różne poziomy trudności, więc elastycznie możemy sobie dobierać rywali zarówno pod względem wiekowym jak i ogólnego obycia z planszówkami.
Małe, a jakie sprytne. Red7 urzeka prostotą i zaskakuje masą dostępnych kombinacji, wywołując przy tym ogromne emocje. W każdej turze musimy mierzyć się z nowym zadaniem, tak aby doprowadzić do zwycięskiego układu w swoim ruchu. Tu nie ma miejsca na kompromisy i półśrodki, bo albo wygrywamy, albo kończymy przygodę. Los może się czasem do nas uśmiechnąć, ale nie ma co liczyć na to, że zawsze będzie nam sprzyjał. Strategia? Dobrze jest ją mieć, ale nie myśl że rywal będzie bezczynnie patrzył na Twoje ruchy, bo on ma dokładnie taki sam cel jak Ty. Taki właśnie jest Red7, czyli jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku.
Red7 – Wydawnictwo Lucrum Games
Liczba graczy: Gra dla 2-4 osób
Wiek: Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 9 roku życia
Czas gry: ok. 5-30 minut
Egzemplarz gry do recenzji przesłało Wydawnictwo Lucrum Games