Nagrody dla gier planszowych w Polsce zostały rozdane! Statuetkę najlepszej gry planszowej 2014 otrzymała gra Potwory w Tokio! To kolejne wyróżnienie dla tego tytułu, wcześniej gra ta zdobyła uznanie m.in. w USA, Holandii i we Włoszech, gdzie także otrzymała główne nagrody w kategoriach gier rodzinnych, dziecięcych i imprezowych. W Polsce za dystrybucję tego tytułu odpowiedzialne jest wydawnictwo Egmont. Sprawdźmy więc, czy gra zasłużenie otrzymała tę nagrodę.
W pudełku z grą znajdziemy:
– 66 kart
– 28 żetonów
– 8 kości do gry (6 czarnych i 2 zielone)
– 6 pionków z podstawkami
– 6 kart postaci z ruchomymi punktami
– Kostki energii
– Planszę
– Instrukcję
To co zasługuje na największy plus z tego zestawu to przede wszystkim karty. Są solidnie zrobione i co ważne – są bardzo zróżnicowane, zarówno pod kątem graficznym jak i ich działania. Dodają one całej rozgrywce pewnego smaczku i czynią tę grę jeszcze lepszą. Dodatkowo bardzo podobają mi się kartony postaci z obracanymi punktami, są bardzo praktyczne i aż chciałoby się, żeby więcej gier zawierało tego typu element do zliczania poszczególnych punktów w grze.
Na środku stołu układamy planszę, stos kart z trzema odkrytymi kartami oraz kostki energii, tak aby wszyscy gracze mieli do nich swobodny dostęp. Następnie pierwszy gracz rzuca wszystkimi czarnymi kośćmi. I przy rzucie kośćmi się zatrzymajmy, bo jest tu praktycznie cała esencja tej gry. Po takim wyrzucie gracz może jakieś kości sobie zachować i rzucić ponownie tymi pozostałymi. Po drugim rzucie może znowu podjąć decyzję, że jakieś kości sobie zostawi (może zostawić inne niż po pierwszym rzucie), a resztę przerzuci. I ten układ który po tym trzecim rzucie otrzyma jest układem ostatecznym.
A co może nam na kościach wypaść?
– Mogą wypaść cyfry od 1 do 3 – jeżeli wypadną trzy jednakowe cyfry na kościach to otrzymujemy za taki komplet 1, 2 lub 3 punkty (w zależności od tej cyfry).
– Może też nam wypaść serce – wtedy tyle ile serc mamy wyrzuconych tyle punktów życia sobie dodajemy.
– Jeśli wypadnie nam piorun – wtedy zdobywamy tyle kostek energii ile mamy piorunów na kościach.
– Ostatnią rzeczą jaką możemy wylosować jest łapa – ona będzie odpowiedzialna za atak przeciwników.
Po co jest nam potrzebna energia? Za punkty energii możemy kupić karty z puli trzech kart, które leżą odwrócone w banku. Karty te można podzielić na te o działaniu jednorazowym (które po wykorzystaniu odrzucamy) oraz długofalowym (które co kolejkę dają nam jakiś przywilej). Karty mają naprawdę bardzo zróżnicowane działanie – mogą dawać nam jakąś określoną korzyść, zadać cios rywalowi, ułatwić nam jakieś działania, czy też nawet dodać dodatkową kość do gry.
Esencją gry jest jednak zazwyczaj wylosowanie łapy. Ten który jako pierwszy wyrzucił łapę wchodzi na planszę do Tokio i zdobywa jeden punkt. Co nam daje bycie w Tokio? Oprócz tego, że co rundę dostajemy 2 punkty, to gracz który jest w Tokio będzie atakował jednocześnie wszystkich graczy poza Tokio. Są też jednak wady takiej sytuacji bowiem wszyscy gracze którzy są poza Tokio będą atakować gracza, który w tym Tokio się znalazł. Pikanterii całej grze dodaje fakt, że gracz znajdujący się w Tokio nie może się uzdrawiać za pomocą kości. Stąd też gracz który wszedł do Tokio będzie z niego prędzej czy później uciekać, a jego miejsce zajmie ten, który atakował jako ostatni.
Celem gry jest zdobycie 20 punktów albo zniszczenie przeciwników doprowadzając ich do utraty całego życia. Będziemy to robić za pomocą kości oraz kart, które kupujemy za punkty energii. Poszczególni gracze będą więc obierać różne strategie w zależności od obecnej sytuacji w grze. To powoduje bardzo dużo ciekawych interakcji pomiędzy zawodnikami, zwłaszcza gdy nagle się okazuje że musimy szybko zmienić nasze pierwotne plany. To czyni rozgrywkę bardzo ciekawą i emocjonującą, bo tak naprawdę nie możemy sobie pozwolić na to, by jakąś rundę przespać. Mimo iż gra oparta jest na kościach i kartach, to mamy bardzo duży wpływ na to co się dzieje na stole.
Gra jest dość dobrze wyważona, w trakcie gry nie zauważyłem jakichś dominujących strategii, które byłyby wielokrotnie powielane przez przeciwników. To co mógłbym zaproponować Wam dotyczy głównie wariantu dwuosobowego – tu zalecałbym przyznawanie po każdej turze pobytu w Tokio nie dwa punkty, a jeden – ewentualnie zamiast dodawać punkty można przyznać bonus +1 ataku w każdej rundzie. Dlaczego? Generalnie grając w dwie osoby nie ma większego znaczenia czy jesteśmy w Tokio czy nie bo i tak i tak atakujemy siebie wzajemnie. Różnica polega tylko na tym że gracz w Tokio nie może się uzdrowić za pomocą kości. Stąd też myślę, że dwa punkty za każdą rundę to trochę za dużo i zalecam obniżenie tego pułapu do jednego punktu albo wręcz zniesienie bonusu punktowego i zastąpienie go zwiększoną siłą ataku. Przy grze dwuosobowej niektóre karty nie mają też większego sensu (np. bonus po wyeliminowaniu jednego z graczy), stąd też ja zazwyczaj rozkładałem 4 karty (zamiast 3), ewentualnie te niepasujące odrzucałem.
W tym miejscu chciałbym też wspomnieć o moim jedynym zastrzeżeniu jakie mam do tej gry – szkoda, że wszystkie postacie różnią się jedynie grafiką na karcie. Aż się prosi by każdy bohater miał jakąś inną moc – do głowy przychodzi mi wiele pomysłów – jakieś gratisowe punkty, dodatkowe życie, odebranie punktów rywalowi, możliwość wykonywania czterech a nie trzech rzutów, tańsze zakupy kart i tak dalej. Myślę, że rozgrywka byłaby dzięki temu atrakcyjniejsza, a jak ktoś nie chciałby z nich korzystać, to mógłby pozostać przy bazowych postaciach. Można te zmiany oczywiście też ustalić samemu, ale jednak fajniej byłoby gdyby pomyśleli o tym twórcy gry. Mimo wszystko polecam sobie od czasu do czasu urozmaicić tę grę na własny sposób – np. jeden gracz niech kupuje wszystkie karty o jedną energię taniej, a drugi niech ma dodatkową kość.
Losowość – mimo iż gra oparta jest na kościach to element losowości minimalizowany jest poprzez możliwość ich przerzucania i to jest ogromny plus tej gry. Często trzeba podejmować decyzję o tym czy się opłaca przerzucić kości czy też lepiej zostawić to co już jest. Dzięki temu dużo więcej zależy od samego gracza niż jego szczęścia.
Złożoność – gra jest złożona, gdyż jest bardzo dużo elementów i akcji które wykonuje się w trakcie kolejki. Wiele rzeczy wzajemnie na siebie oddziałuje, więc trzeba dobrze orientować się w samej rozgrywce, zwłaszcza że wiele kart „działa w tle” przez całą grę. Trzeba też dodać, że jest kilka strategii prowadzących do zwycięstwa, co dodaje grze niebywałego smaczku.
Interakcja – interakcja jest spora, gracze wzajemnie się atakują i wykonują wiele innych akcji przeciwko rywalowi. W wariancie kilkuosobowym mogą też zawiązywać się różne sojusze.
Mechanika – gra jest bardzo dobrze wyważona mimo jej dużej złożoności. Nie zauważyłem, żeby jakaś strategia była dominująca i lepsza od innych, a to bardzo ważny atut.
Wykonanie – bardzo bogate pudełko, bardzo dużo kart i innych elementów. Jakość na najwyższym poziomie.
Potwory w Tokio są świetną grą zwłaszcza dla 2-4 graczy. Co prawda możemy grać w nią z większą liczbą osób, ale jednak kiedy gramy w szóstkę a nie np. w trójkę, to każda runda trwa dwa razy dłużej. To mogłoby niektórych odciągać od rozgrywki, zwłaszcza kiedy nasz potwór zostanie zabity i musimy czekać aż pięć innych osób się wykończy.
Z tego też względu będzie to świetna pozycja przede wszystkim dla rodzin oraz do pogrania ze swoimi znajomymi. Gra ma bardzo proste zasady, więc nie ma problemu z ich wyjaśnieniem dla nowych graczy. Teoretycznie wydawać by się mogło, że gra bardziej przypadnie do gustu chłopcom, ale gwarantuję Wam że gra jest na tyle uniwersalna, że polubi ją każdy – niezależnie od płci i wieku.
Mimo iż jest to gra oparta na kościach, to jednak mamy spory wpływ na tę losowość. I to jest fajne, bo samemu podejmujemy ryzyko czy jeszcze raz rzucić koścmi, czy też może wziąć to co jest już pewne. Bardzo dobrze rozwiązano też sprawę z kartami – widzimy co jest na stole, wiemy z czego wybieramy, a to wszystko sprawia, że nie gramy w ciemno, tylko podejmujemy racjonalne decyzje.
Na plus zasługuje też fakt, że różne strategie mogą nas doprowadzić do zwycięstwa. Jedni będą zbierać punkty, inni zaczną od szybkiego zadawania obrażeń. Kiedy nasze strategie są zbieżne, to nagle rywalizacja nabiera tempa, bo każdy chce jak najszybciej osiągnąć obrany cel. Najfajniejszą częścią rozgrywki są momenty, w których gracze „przełamują się” i widząc sytuację na planszy zmieniają swoje pierwotne założenia. Nie mamy więc sytuacji, w której siedzimy i bezmyślnie robimy coś co sobie założyliśmy na samym początku. Gra zachęca do myślenia, analizowania i strategicznego podejmowania decyzji i z każdą kolejną rundą gra się coraz przyjemniej. I nie zapominajmy o jakości wykonania tego produktu. Pomysł z przesuwaniem punktów na karcie postaci jest rewelacyjny, osobiście uważam że takie rozwiązanie powinno być coraz częściej wprowadzane do wszystkich gier planszowych – dzięki temu nie musimy niczego zapisywać gdzieś z boku na kartce papieru.
Potwory w Tokio – Wydawnictwo Egmont
Ilość graczy: Gra dla 2-6 osób
Wiek: Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 8 roku życia
Czas gry: Każda runda ok. 15 minut przy 2-3 osobach
Egzemplarz gry do recenzji przesłało wydawnictwo Egmont
Grałem w angielską wersję tej gry Kings of Tokio. Bardzo ciekawa gra, taka trochę nietypowa i spodobała mi się mimo iż jest to gra z udziałem kości :)
We dwójkę faktycznie jest trochę średnio jeśli chodzi o tą punktację. Też zauważyłem, że tu nie jest to zbyt wyważone i zgadzam się z propozycją modyfikacji bo tak jest sprawiedliwiej. Ogólnie gra się w to najlepiej we 3-4 osoby