Bruksela, Berlin, a może Karlowe Wary? Te i inne miasta będą bohaterami naszej dzisiejszej gry, w której będziemy musieli wykazać się przede wszystkim wiedzą geograficzną, ale także… blefem! Gotowi na podróż po Europie i sprawdzenie swoich umiejętności geograficznych? Jeśli tak, to przed Wami gra „Barcelona czy Werona?”.
Przegląd pudełka zaczynamy od jego zawartości, a tam znajdziemy:
– 138 kart miejscowości
– 40 kart atrakcji turystycznych
– 2 karty postoju
– 42 żetony punktów
– małą planszę
Karty utrzymane są w bardzo skromnej oprawie graficznej, która w zasadzie związana jest tylko z prezentacją nazwy danego miasta lub zabytku oraz z opisaniem współrzędnych geograficznych na jej odwrocie. Zatrzymywać się dłużej w tym dziale nie będziemy, bo pewnie same karty nie wiele Wam powiedzą co jest sednem tematu tej gry, więc szybkim krokiem przechodzimy do wyjaśnienia tej tajemniczej zagadki.
Każdy gracz otrzymuje na początku gry cztery żetony, które posłużą mu do sprawdzania rywali, a na koniec zamienią się na punkty. Na środku stołu układamy stos 45 kart przedzielonych kartami postoju oraz mini-planszę wraz z miastem startowym. Wyglądać to będzie mniej więcej tak:
Teraz ze środku stołu gracze biorą po jednej karcie i starają się umieścić ją w taki sposób, by prawidłowo określić koordynaty geograficzne względem miasta głównego. Karty kładziemy nazwą miasta do góry, co jak za chwilę się okaże będzie mieć spore znaczenie.
W przypadku kolejnych ruchów całość zaczyna się robić nieco trudniejsza, bowiem dokładając kartę będziemy musieli uwzględnić już nie tylko współzależność między głównym miastem, ale także między tymi dołożonymi wcześniej.
No dobrze, brzmi póki co prosto, ale co w sytuacji kiedy ktoś się pomyli? To właśnie w tym momencie tak naprawdę uwidacznia się cała zabawa. Po każdym kolejnym dołożeniu karty na stół pozostali gracze mogą próbować nas sprawdzić, czy mieliśmy rację. W tym celu odwracamy kartę i sprawdzamy czy współrzędne zgadzają się z umieszczeniem karty na stole. Jeśli kartę położyliśmy prawidłowo, to rywal traci żeton i przekazuje go dla nas. Analogicznie jest kiedy jednak faktycznie nie popisaliśmy się wiedzą geograficzną i źle dołożyliśmy kartę do całego układu – wtedy to my tracimy żeton na koszt sprawdzającego.
Gdy pobierając nowe karty dotrzemy do znacznika „Postój”, wtedy wszyscy gracze na palcach pokazują ile ich zdaniem kart jest ułożonych na stole nieprawidłowo. Ten kto prawidłowo określi tę wartość otrzyma dwa dodatkowe punkty. Po sprawdzeniu zdejmujemy wszystkie karty ze stołu i na nowo wybieramy miasto startowe.
Grać tak będziemy aż dojdziemy do końca naszego stosu. Wtedy to sprawdzamy ile żetonów mają poszczególni gracze, a ten kto ma ich najwięcej ten jest zwycięzcą rywalizacji. Ale czy do zwycięstwa zawsze zaprowadzi nas perfekcyjna wiedza geograficzna?
Nie ma co robić z siebie omnibusa, bo i nie o to w tej grze chodzi. Owszem, dobra wiedza geograficzna jest mocno premiowana, ale języczek u wagi znajduje się w blefowaniu. Często będzie się okazywało, że będziemy mieć problem z poprawnym określeniem lokalizacji, ale na szczęście tę niewiedzę można ukryć przed pozostałymi graczami. Pewne dołożenie karty może spowodować, że nasi rywale uwierzą że mamy rację. Wahanie się wzbudzi wątpliwości, co może wywołać sprawdzenie położenia poszczególnych miast i utratę/zyskanie punktów. A może właśnie nam będzie zależało na tym, by rywale nas sprawdzili, bo wtedy jest szansa na zdobycie punktu?
Czy da się nauczyć gry i kart na pamięć? Na pewno po kilku turach jest już łatwiej jeśli chodzi o przybliżone określanie lokalizacji (np. pamiętamy w jakim państwie/regionie znajduje się dane miasto lub zabytek), ale tak do końca tego nie wykujemy na pamięć, bo trudno spamiętać przecież wszystkie współrzędne. Poza tym zawsze jest inny punkt odniesienia i inne karty, które będziemy porównywać. Różnie też będziemy musieli potraktować nasze dane – przykładowo raz para Amsterdam – Bruksela wyjdzie nam względem współrzędnych N/S, a innym razem względem W/E.
Grę można sobie też urozmaicić posługując się liczbą mieszkańców zaznaczoną na dole karty. Wtedy nie potrzebujemy już planszy, a wszystkie lokalizacje układamy względem populacji zgodnie z porządkiem rosnącym (w jednej linii), stosując podstawowe reguły gry dotyczące sprawdzania i zdobywania punktów.
Losowość – raczej nie ma ona tutaj znaczenia, bo choć karty dobieramy losowo, to jednak i tak każdą z nich musimy wyłożyć na stół. Jeśli już gdzieś tej losowości szukać, to w fakcie że jedne miasta są łatwiejsze do zgadnięcia, a inne trudniejsze. Ten aspekt traci na znaczeniu wraz z każdą kolejną partią.
Złożoność – tutaj mam problem z oceną, bo o ile zasady są banalne, to jednak sama gra wymaga jakiejś wiedzy geograficznej, a to może być dla niektórych dość spora bariera.
Interakcja – jest w momencie sprawdzania poczynań rywali i to właśnie ona determinuje końcowy wynik, bo żeby zdobywać punkty trzeba sprawdzać i być sprawdzanym.
Mechanika – dużo dobrego w tej grze robi element blefu, bo gdyby gra polegała tylko na dokładaniu kart i sprawdzaniu czy są poprawne, to byłaby bardziej quizem niż realną grą planszową.
Wykonanie – bardzo proste, z niewielką liczbą grafik (które występują głównie tylko jako zdjęcia zabytków), ale za to czytelne nawet kiedy siedzimy do góry nogami względem planszy.
Do tej gry można podejść na dwa sposoby. Po pierwsze gra może być fajnym elementem, który pozwoli zainteresować najmłodszych geografią, co w połączeniu z różnego rodzaju kolorowymi atlasami może być fajnym pomysłem na prezent i na zarażenie dziecka do poznawania świata. Ten walor jest bardzo ważny, ale trzeba mieć też na uwadze, że nie każde dziecko wciągnie się w ten temat. Z drugiej strony gra może być dobrym pomysłem na różne spotkania edukacyjne dla wielu placówek, które w ten sposób mogą podszkolić nieco starsze dzieci (takie, które już trochę znają geografię). Teoretycznie można byłoby dodać do tego trzecią grupę, czyli takich omnibusów geograficznych, które geografię kochają i może nawet często podróżują, nie mniej jednak moim zdaniem dużo trafniejszym targetem są właśnie grupy, które mogą wynieść z tej gry nie tylko radość, ale i naukę.
Barcelona czy Werona to gra, która sprzyja poznawaniu świata i nagradza znajomość ogólnej geografii Europy. Oprócz wiedzy trzeba też się wykazać umiejętnością blefowania i radzenia sobie w trudnych sytuacjach, kiedy nie wiemy gdzie dane miasto się znajduje. Jeśli więc lubicie podróżowanie i poznawanie świata, a przy okazji chcielibyście by Wasze dzieci uczyły się bawiąc, to ta gra właśnie do tego celu nada się bardzo dobrze.
Barcelona czy Werona? – Wydawnictwo Granna
Ilość graczy: Gra dla 2-6 osób
Wiek: Gra przeznaczona jest dla osób powyżej 10 roku życia
Czas gry: ok. 30 minut
Egzemplarz gry do recenzji przesłało Wydawnictwo Granna